niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Zuloo Do Aerandira

Przyjrzałam się dokładniej przedmiotowi po czym poprawiłam okulary na nosie. Na odwrocie każdej z bransoletek był numer seryjny, a dwie ostatnie liczby oznaczały rok produkcji.
- Nie dziwię się - mruknęłam. - Większość starych modeli często się psuje. Nie wygląda to na skomplikowaną usterkę. Jeśli nie chce się aktywować prawdopodobnie któryś z obwodów został przerwany. Mimo to polecam ją oddać i wziąć coś nowszego. 
- Czekaj chwilkę... Znacz się na tym? - aż mu oczy zabłysnęły. Patrzył na mnie z nadzieją? Ciężko było mi to stwierdzić. 
- Tak. Naprawienie tego to żadne wystawnie - uśmiechnęłam się kręcąc bransoletką na palcu. - Jenak jak już wspomniałam... 
- Mogłabyś ją naprawić? Zapłacę - no i przerwał mi. Nie lubię kiedy mi się przerywa. Spojrzałam na niego raz jeszcze. Patrzył na mnie błagalnym spojrzeniem, któremu naprawdę ciężko było odmówić. Jeśli mam być szczera nawet nie planowałam mu odmawiać. Nawet chciałam zrobić to za darmo. 
- Gdybym była wyższa poklepałabym cię po głowie i powiedziała, że jasne nie ma problemu ale z racji, iż jestem kurduplem... - uderzyłam go delikatnie pięścią w ramię, chociaż nie do końca, trochę niżej. - Nie ma problemu - zaśmiałam się głupkowato. - Moje poczucie humoru to dno dna - mruknęłam już bardziej sama do siebie i ruszyłam przodem. - Zapraszam do siebie. To zajmie chwilkę więc od razu będziesz mógł zabrać swojego starocia - poszedł za mną.
- Tak w ogóle - zaczął kiedy wyrównał ze mną kroku. - Wypada się przedstawić. Jestem Aerandir - wyciągnął dłoń w moją stronę. - Jeśli wolisz możesz mówić mi Fen - uśmiechnął się nieznacznie.
- Zuloo chociaż większość nazywa mnie Pidge. Miło mi poznać - uścisnęłam jego dłoń. - Dlaczego tak ci zależy na tej broni? Możesz dostać taką samą tylko w nowszym wydaniu. 
- Pamiątka - okej słysząc to nawet nie drążyłam tematu. Domyśliłam się o co może chodzić i po prostu odpuściłam. 
Po kilkunastu minutach doszliśmy do domku rodziców. Akurat wyszli do pracy więc zostaliśmy sami. To nawet dobrze. Nie lubię kiedy mi się przeszkadza w trakcie pracy a moi rodziciele naprawdę lubią to robić. 
- Chcesz coś do picia? Coś zjeść? 
- Nie nie. Dziękuję.
- W takim razie zapraszam do mojej pracowni - otworzyłam jedne z drzwi i wpuściłam go przodem. - Rozgość się - uśmiechnęłam się. Jego oczom ukazał się mój mały śmietnik. Wszędzie walały się najróżniejsze graty i rupiecie. W domu rodziców miałam kilka zaczętych projektów, których nigdy nie chciało mi się skończyć. Leżały sobie w kątach razem ze stertami papierów i czekały aż nadejdzie ich czas. Usiadłam przy biurku. Na oczy założyłam specjalne gogle, które działały jak lupa. Rzecz jasna miały dużo większe przybliżenie dzięki czemu mogłam spokojnie rozebrać bransoletkę i sprawdzić co jest nie tak. Jak już wcześniej wspomniałam nie potrzebowałam dużo czasu na naprawienie sprzętu. Kiedy wręczyłam go właścicielowi wyglądał jak nowy. - Zmieniłam kilka obwodów. Nie tylko ten uszkodzony. Powinna działać teraz bez zarzutu przez następnych kilkanaście lat. Oczywiście jeśli coś by się w niej zepsuło zgłoś się do mnie. Jeśli pójdziesz z tym do techników na statku prawdopodobnie wymienią ją na nową - uśmiechnęłam się.

<Aerandir?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz